Eighteen : Lost and lonely .

    Ciemność otaczała ją dookoła. Nie wiedziała, która była godzina, który dzień. Nie miała zielonego pojęcia jak długo siedziała w zamknięciu. Jedyne co czuła to niewyobrażalny ból kłujący jej zranioną skórę. Mimo tego, że nie widziała własnych dłoni to pod palcami czuła skrzepniętą na skórze krew oraz głębokie cięcia.
    Kiedy weszła do fabryki miała nadzieję, że ojciec skończy z nią szybko, że zostanie zmieciona z powierzchni ziemi w ułamku sekundy. Jednak los nigdy nie był po jej stronie. Manson nie był tak łaskawy, przez co teraz siedziała w jakimś ciemnym, klaustrofobicznym pomieszczeniu, bita i poniżana. Nie potrafiła już płakać. Łez zabrakło jej już dawno temu, jednak kiedy w jej głowie pojawiała się para czekoladowych tęczówek w jej gardle powstawała wielka, kleista gula, której nie potrafiła przełknąć.
    Drzwi skrzypnęły niemiłosiernie raniąc jej uszy. Po pokoju roznosiło się ciężkie stąpanie. Blondynka zacisnęła oczy nie pragnąc, aby to wszystko okazało się tylko snem. Aby tak jak zawsze obudziła się w wielkim łóżku z przystojnym facetem u boku. Ale smród jaki docierał do jej nozdrzy dawał jej do zrozumienia jak bardzo prawdziwy jest ten koszmar.
-Jak się spało, córeczko?- warknął mężczyzna w tym samym czasie wymierzając jej policzek. Ashley jęknęła z bólu, jednak nie na tyle głośno by kat stojący nad nią usłyszał jej cierpienie.- Warto było uciekać? Powinnaś wiedzieć, że bym cię znalazł. Przede mną nigdy nie uciekniesz.- mówił szarpiąc za jej włosy, a wolna ręka zaciśnięta w pięść zostawiała na jej ciele kolejne sine ślady. Wypluła krew, która nagromadziła się w jej ustach i wzięła głęboki oddech.
Chciała umrzeć. Tu i teraz.


***


    Odchodził od zmysłów. Szukał jej wszędzie, w każdym zakątku Tucson. Co jakiś czas wyjeżdżał również poza granice miasta z nadzieją, że znajdzie ją idącą wzdłuż drogi lub wsiadającą do autobusu. Jednak każdy kolejny dzień kończył się rozczarowaniem. W jego głowie pojawiało się wiele czarnych scenariuszy, a najczęstszym obrazem jaki miał przed oczami to jak ucieka przed nim w popłochu. Jakby nie chciała już nigdy więcej mieć z nim do czynienia.
    Szatyn skręcił w jedną z wąskich uliczek i dokładnie rozglądając się dookoła szukał wzrokiem znajomych jasnych włosów i niebieskich oczu. Jego ręce mocno zaciskały się na kierownicy Mustanga, a usta były zaciśnięta w wąską linię. Dochodziła godzina osiemnasta, a on nadal bezsensu krążył po mieście. Wydał z siebie zirytowane westchnięcie, a mętlik w jego głowie przerwał dźwięk telefonu. Nie spuszczając oka z drogi, wsunął rękę pod poły kurtki i wyciągnął z niej urządzenie.
-Co jest?- warknął nie sprawdzając kim jest rozmówca.
-Jest dla ciebie robota i to duża. Nie możesz odmówić.- po drugiej stronie usłyszał głos Dallasa. Mężczyzna nie kontaktował się z nim od dawna, więc jego zdenerwowanie zostało na chwilę zastąpione szokiem.
-Naprawdę nie mam na to czasu, Dallas.- powiedział znudzony i zaczął kierować się w stronę swojego domu.
-Jeśli to dla mnie zrobisz, pomogę ci znaleźć dziewczynę.
Kiedy tylko Justin usłyszał te słowa zahamował gwałtownie samochód. Dla niego wszystko było już jasne.
-Co mam zrobić?


    Napad, ale nie byle jaki napad. Chodziło o grubą kasę i otworzenie kolejnych furtek interesu. Nie dziwił się, że Dallas właśnie jemu kazał zrobić to zadanie. Chodziło o bank, a dokładniej największy bank w całej Arizonie, który był równocześnie miejscem ukrycia wrogiego gangu. Ostatnio to właśnie przez nich interes nie kręcił się tak jak należy, byli konkurencją, którą trzeba zniszczyć. I to właśnie było zadaniem Justina. Nie mógł przyznać, że był chętny to zrobić. Szczerze, to była ostatnia rzecz na jaką miał ochotę, ale stawka był wysoka. Jeśli to miało mu pomóc znaleźć Ashley był gotów zaryzykować.


    Wszystko było gotowe. Data i czas dokładnie przemyślany. Wyposażenie starannie dobrane. Jedynym jego zmartwieniem może być jedynie to, że niekoniecznie wyjdzie stąd żywy. W tym przypadku liczył na swoje głupie szczęście. Szatyn za pasek spodni włożył swój pistolet i dając znak ludziom Dallasa ruszył w stronę wejścia do budynku.
    Wnętrze jak zawsze było zatłoczone. Ludzie kręcili się przy okienkach wypełniając niezliczone papiery. Wziął głęboki oddech i rozglądając się na boki czy nikt nie zwrócił na niego uwagi ruszył w stronę stalowych drzwi. Pchnął je ostrożnie i jeszcze raz oglądając się za siebie niepostrzeżenie zamknął je za sobą. Na korytarzy panowała zupełna cisza.
-Czas zacząć przedstawienie.- mruknął chłopak wyciągając broń zza pasa.


Od autorki: A więc mamy 18. Podoba wam się? Mam nadzieję, że tak :)
Zmieniłam również wystrój bloga. Nie jest jeszcze dokończone, ale chyba nie wygląda tak źle, prawda?
Dobra, nie będę wam tu zanudzać. Napiszcie swoją opinię w komentarzach i do następnego :)

8 comments:

  1. Rozdzial swietny:* a co do tla to wolalam tamte,bylo tajemnicze i przyciagalo uwage,a to jest takie jak kazde inne. Szkoda

    ReplyDelete
  2. Bardzo mi sie podoba jest cudowny ;**

    ReplyDelete
  3. Naprawdę jest cudowny <3 i ciągle się coś dzieje dlatego cały czas jest ciekawie ;) a nowy wygląd jest booooski *_*

    ReplyDelete
  4. Teraz tlo jest swietne,podoba mi sie tak samo jak rozdzial*,*

    ReplyDelete
  5. Biedna blondynka :(((( oby ją znaleźli

    ReplyDelete
  6. cudne nie mogę się doczekać kolejnego <33

    ReplyDelete