Na ulicy panowała cisza zakłócana jedynie jej nierównym
oddechem. Jej rozum w tym momencie kazał jej uciekać ile sił w nogach, lecz w
jej sercu pojawiło się przyjemne ciepło i poczucie jakby… bezpieczeństwa? Tak,
to chyba było najlepsze określenie na to, co w tej chwili czuła.
Nagle przez jej głowę przewinęły się słowa, które nie tak
dawno usłyszała z tych malinowych ust.
-Powiedziałeś mi, że mam uważać, komu ufam.- powiedziała
drżącym głosem. Uśmiech na twarzy Justina bardziej się powiększył.
-Oh, pieprzyć to.- splunął i przyciągnął ją do siebie.- Złe
decyzje tworzą dobre historie.- szepnął do jej ucha, a po jej plecach od razu
przeszedł przyjemny dreszcz. Nie wiedziała, co się z nią dzieje, w końcu nie
licząc dzisiejszego wieczoru widziała tego chłopaka tylko raz w życiu,
przelotnie.- To jak, zostajesz u mnie?
Spojrzała
na rozgwieżdżone niebo, a myśl o kolejnej nocy spędzonej na ławce w parku
przyprawiała ją o ból głowy. W tym momencie odpowiedź była dla niej oczywista.
Skinęła głową i razem z szatynem ruszyła w stronę jego samochodu. Czarny Ford
Mustang z 65 i bez dachu od razu zrobił wrażenie na blondynce. Pewnie też,
dlatego, że zawsze podobały jej się stare auta.
Chłopak jak prawdziwy gentelman otworzył przed nią
drzwiczki. Wsiadła do środku, a w jej nozdrza od razu uderzył zapach skórzanej
tapicerki, męskich perfum i tytoniu. Droga do jego domu przeminęła w ciszy,
która ją odrobinę krępowała. Jednak on wydawał się niewzruszony- jego dłonie
trzymały luźno kierownicę, a oczy wpatrywały się w przednią szybę z
obojętnością i znudzeniem. W końcu zatrzymali się przed sporym, białym domkiem.
Przed domem nie było zbyt wielu
roślin, ale to tylko nadawało pewnego klimatu temu miejscu. Oboje w tym samym
czasie wysiedli z samochodu i pokonali odległość dzielącą ich od drzwi
wejściowych. Szatyn ponownie przepuścił ją pierwszą, a oczy jej wyszły z orbit,
kiedy obaczyła wnętrze domu. Salon, w którym właśnie się znajdywała był duży i
przestronny. Ściany, skórzane kanapy, dywany poduszki były w odcieniach beżu i
bieli, a ciemne meble wydawały się z innej epoki, co idealnie pasowało do
wystroju. Naprzeciwko stał duży telewizor plazmowy, a w półce pod nim idealnie
poukładane płyty DVD.
-Chodź za mną- mruknął chłopak wchodząc po schodach. Ashley
od razu pośpieszyła za nim. Korytarz był całkowicie biały, na ścianach nie było
żadnych zdjęć- nie był nic, co mówiłoby o historii szatyna.- Tutaj jest
łazienka.- wskazał na uchylone ciemnobrązowe drzwi.- A tu będziemy spać.-
otworzył kolejne drzwi z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
-Będziemy?- uniosła brwi i spojrzała na niego jakby
postradał zmysły.
-No chyba nie myślałaś, że będę spać na kanapie.- rzucił
odwzajemniając jej spojrzenie. Dziewczyna westchnęła ciężko i odwracając się
tyłem do szatyna rozejrzała się po pokoju.
Ściany były ciemnoszare, w tym połowa jednej była
udekorowana czerwonymi, zniszczonymi cegłami. Duże, dwuosobowe łóżko stojące
pod oknem było idealnie posłane. Pierwsza rzecz, jaka rzucała się w oczy, w
całym pokoju to był książki i płyty. Było och pełno- na biurku, na szafce, na
półkach… wszędzie.
Justin podszedł do szafy i wyciągnął z niej szare, dresowe
spodnie i czarną koszulkę, po czym rzucił je w jej stronę. Szybko złapała ubrania
w locie. Wzdychając ruszyła do wskazanej wcześniej łazienki, która była udekorowana
na jasnozielony kolor. Na jednej ze ścian wisiało duże lustro, a naprzeciwko
stała ogromna wanna.
Ashley napuściła do niej ciepłej
wody, a następnie zrzuciła z siebie swoje ubrania. Kiedy wanna była pełna
zakręciła kurki i powoli weszła do wody. Oparła głowę o kafelki i zamknęła oczy
relaksując się po męczącym dniu. Krzywiła się lekko, kiedy niechcący musnęła
ręką siniaki znajdujące się na jej brzuchu i żebrach oraz na kilka nacięć na
ramionach. Ale czuła również jak wielki kamień spada z jej serca- czuła się
wolna. Kiedy woda ostygła, a lustro było całe zaparowane wyszła z wanny
owijając swoje ciało grubym, białym ręcznikiem. Włosy związała gumką znajdującą
się w jej szortach, a kiedy była już całkowicie sucha przebrała się w ubrania
Justina. Musiała przyznać, że wyglądała zabawnie w koszulce sięgającej do ponad
połowy ud i spadających z jej bioder dresów.
Z parteru słyszała pomrukiwania
prezentera telewizyjnego, więc na palcach przemknęła do pokoju szatyna chcąc
być niezauważona. Myśl, że miałaby spać z obcym chłopakiem pod jednym dachem, a
co dopiero w jednym łóżko, straszliwie ją krępowała. Cicho zamknęła za sobą
drzwi od pokoju chłopaka i odwróciła się w stronę łóżka. Jej serce omal nie
wyrwało się z piersi, kiedy okazało się, że Justin stał przy łóżku zabierając z
niego koc i jedną z poduszek. Kiedy ją
tylko zauważył na jego ustach pojawił się arogancki uśmieszek.
-Chciałam się p- położyć.- zająkała jeżdżąc wzrokiem po jego
odkrytym torsie. Automatycznie zagryzła wargę, a na jej policzkach pojawiły się
spore rumieńce.
Cholera, jaki on jest
seksowny, w jej umyśle odezwała się do niej jakaś nieznana jej cześć niej.
-Już się zbieram.- mruknął wywracając oczami i skierował się
w stronę drzwi.- O, i nierób tego więcej.- zatrzymał się przy niej i delikatnie
przejechał kciukiem po jej dolnej wardze uwalniając ją spod jej zębów.- To mnie
rozprasza.- uśmiechnął się łobuzersko i jakby od niechcenie musnął wargami jej czoło,
po czym wyszedł z pokoju.
***
Mocny
zapach Axe wdarł się do jej nozdrzy, a miękka pościel otulała jej ciało.
Zamrugała szybko pod wpływem ostrego słońca. Z jej gardła wydobył się cichy jęk
i podniosła się do pozycji siedzącej. Przez chwilę, kiedy wpatrywała się w
grafitowe ściany zastanawiała się gdzie się znajduje. Mieszkanie Justina.
Odrzuciła na bok kołdrę i skierowała się do drzwi. W całym
domu było cicho- jakby była tu sama. Nie chcąc zmącić ciszy zeszła powoli do kuchni,
aby nie narobić hałasu.
Pomieszczenie
było udekorowane w ciemnych odcieniach zieleni. Ciemnobrązowe meble były
czyste, a na ich blatach nie znajdowało się mnóstwo przyrządów kuchennych. Otworzyła
srebrną lodówkę, która wręcz pękała od nadmiaru jedzenia. Stała przed nią
chwilę zastanawiając się, co wybrać, w końcu po paru minutach zdecydowała się
na kanapkę z pomidorem, sałatą i majonezem. Na półce obok lodówki stało małe
radyjko. Wspięła się na palce i włączyła je ściszając trochę by nie obudzić
szatyna. Akurat leciała jedna z jej ulubionych piosenek Joan Jett- Bad
Reputation. Przygotowując sobie śniadanie zaczęła rytmicznie poruszać głową i
biodrami kompletnie zatracając się w muzyce.
- I don't give a damn
'bout my reputation.- zaśpiewała razem z wokalistką nakładając plasterki
pomidora na kanapkę.
Okręciwszy się na pięcie nadal mrucząc tekst omal nie runęła
na ziemię. Przed nią stał oparty o blat Justin, który wpatrywał się w nią z rozbawieniem.
Na jego torsie nadal Ne było koszulki, a do tego wszystkiego jego włosy były
słodko zmierzwione.
-Nie przerywaj
sobie.- parsknął i przejechał dłonią po swoich włosach.
Dziewczyna rozglądała się na boki byle tylko uniknąć
śmiejących się z niej brązowych tęczówek. Nagle jej wzrok zatrzymał się na
zegarze wiszącym nad drzwiami.
-Cholera jasna, muszę iść do pracy!- krzyknęła, a szatyn wybuchł
niepohamowanym śmiechem.
Od autorki: Przepraszam jeszcze raz, że nie było długo rozdziału, ale mój komp był zepsuty (a teraz mnie jeszcze klawiatura wkurwia -.-) więc rozdział jest- trochę krótki, ale mam nadzieję, że wam się spodoba :)
PS. Dziękuję za 530 wejść w dość krótkim czasie. To naprawdę dużo dla mnie znaczy.
Ten blog sprawia że chce ciągle więcej i więcej rozdziałów. Dziękujemy że zostawilas komentarze na naszym blogu www.doyoulovemejustin.blogspot.com Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału ♥
ReplyDeleteWspaniały rozdział
ReplyDeleteCzekam na kolejny
Pozdrawiam :)
Zapraszam na 2 rozdział http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/
Delete