Three : Oh, fuck it . Bad decisions make good stories .



                Na ulicy panowała cisza zakłócana jedynie jej nierównym oddechem. Jej rozum w tym momencie kazał jej uciekać ile sił w nogach, lecz w jej sercu pojawiło się przyjemne ciepło i poczucie jakby… bezpieczeństwa? Tak, to chyba było najlepsze określenie na to, co w tej chwili czuła.
Nagle przez jej głowę przewinęły się słowa, które nie tak dawno usłyszała z tych malinowych ust.
-Powiedziałeś mi, że mam uważać, komu ufam.- powiedziała drżącym głosem. Uśmiech na twarzy Justina bardziej się powiększył.
-Oh, pieprzyć to.- splunął i przyciągnął ją do siebie.- Złe decyzje tworzą dobre historie.- szepnął do jej ucha, a po jej plecach od razu przeszedł przyjemny dreszcz. Nie wiedziała, co się z nią dzieje, w końcu nie licząc dzisiejszego wieczoru widziała tego chłopaka tylko raz w życiu, przelotnie.- To jak, zostajesz u mnie?
                Spojrzała na rozgwieżdżone niebo, a myśl o kolejnej nocy spędzonej na ławce w parku przyprawiała ją o ból głowy. W tym momencie odpowiedź była dla niej oczywista. Skinęła głową i razem z szatynem ruszyła w stronę jego samochodu. Czarny Ford Mustang z 65 i bez dachu od razu zrobił wrażenie na blondynce. Pewnie też, dlatego, że zawsze podobały jej się stare auta.
Chłopak jak prawdziwy gentelman otworzył przed nią drzwiczki. Wsiadła do środku, a w jej nozdrza od razu uderzył zapach skórzanej tapicerki, męskich perfum i tytoniu. Droga do jego domu przeminęła w ciszy, która ją odrobinę krępowała. Jednak on wydawał się niewzruszony- jego dłonie trzymały luźno kierownicę, a oczy wpatrywały się w przednią szybę z obojętnością i znudzeniem. W końcu zatrzymali się przed sporym, białym domkiem.
Przed domem nie było zbyt wielu roślin, ale to tylko nadawało pewnego klimatu temu miejscu. Oboje w tym samym czasie wysiedli z samochodu i pokonali odległość dzielącą ich od drzwi wejściowych. Szatyn ponownie przepuścił ją pierwszą, a oczy jej wyszły z orbit, kiedy obaczyła wnętrze domu. Salon, w którym właśnie się znajdywała był duży i przestronny. Ściany, skórzane kanapy, dywany poduszki były w odcieniach beżu i bieli, a ciemne meble wydawały się z innej epoki, co idealnie pasowało do wystroju. Naprzeciwko stał duży telewizor plazmowy, a w półce pod nim idealnie poukładane płyty DVD.
-Chodź za mną- mruknął chłopak wchodząc po schodach. Ashley od razu pośpieszyła za nim. Korytarz był całkowicie biały, na ścianach nie było żadnych zdjęć- nie był nic, co mówiłoby o historii szatyna.- Tutaj jest łazienka.- wskazał na uchylone ciemnobrązowe drzwi.- A tu będziemy spać.- otworzył kolejne drzwi z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
-Będziemy?- uniosła brwi i spojrzała na niego jakby postradał zmysły.
-No chyba nie myślałaś, że będę spać na kanapie.- rzucił odwzajemniając jej spojrzenie. Dziewczyna westchnęła ciężko i odwracając się tyłem do szatyna rozejrzała się po pokoju.
Ściany były ciemnoszare, w tym połowa jednej była udekorowana czerwonymi, zniszczonymi cegłami. Duże, dwuosobowe łóżko stojące pod oknem było idealnie posłane. Pierwsza rzecz, jaka rzucała się w oczy, w całym pokoju to był książki i płyty. Było och pełno- na biurku, na szafce, na półkach… wszędzie.
Justin podszedł do szafy i wyciągnął z niej szare, dresowe spodnie i czarną koszulkę, po czym rzucił je w jej stronę. Szybko złapała ubrania w locie. Wzdychając ruszyła do wskazanej wcześniej łazienki, która była udekorowana na jasnozielony kolor. Na jednej ze ścian wisiało duże lustro, a naprzeciwko stała ogromna wanna.
Ashley napuściła do niej ciepłej wody, a następnie zrzuciła z siebie swoje ubrania. Kiedy wanna była pełna zakręciła kurki i powoli weszła do wody. Oparła głowę o kafelki i zamknęła oczy relaksując się po męczącym dniu. Krzywiła się lekko, kiedy niechcący musnęła ręką siniaki znajdujące się na jej brzuchu i żebrach oraz na kilka nacięć na ramionach. Ale czuła również jak wielki kamień spada z jej serca- czuła się wolna. Kiedy woda ostygła, a lustro było całe zaparowane wyszła z wanny owijając swoje ciało grubym, białym ręcznikiem. Włosy związała gumką znajdującą się w jej szortach, a kiedy była już całkowicie sucha przebrała się w ubrania Justina. Musiała przyznać, że wyglądała zabawnie w koszulce sięgającej do ponad połowy ud i spadających z jej bioder dresów.
Z parteru słyszała pomrukiwania prezentera telewizyjnego, więc na palcach przemknęła do pokoju szatyna chcąc być niezauważona. Myśl, że miałaby spać z obcym chłopakiem pod jednym dachem, a co dopiero w jednym łóżko, straszliwie ją krępowała. Cicho zamknęła za sobą drzwi od pokoju chłopaka i odwróciła się w stronę łóżka. Jej serce omal nie wyrwało się z piersi, kiedy okazało się, że Justin stał przy łóżku zabierając z niego koc i jedną z poduszek.  Kiedy ją tylko zauważył na jego ustach pojawił się arogancki uśmieszek.
-Chciałam się p- położyć.- zająkała jeżdżąc wzrokiem po jego odkrytym torsie. Automatycznie zagryzła wargę, a na jej policzkach pojawiły się spore rumieńce.
Cholera, jaki on jest seksowny, w jej umyśle odezwała się do niej jakaś nieznana jej cześć niej.
-Już się zbieram.- mruknął wywracając oczami i skierował się w stronę drzwi.- O, i nierób tego więcej.- zatrzymał się przy niej i delikatnie przejechał kciukiem po jej dolnej wardze uwalniając ją spod jej zębów.- To mnie rozprasza.- uśmiechnął się łobuzersko i jakby od niechcenie musnął wargami jej czoło, po czym wyszedł z pokoju.

***

                Mocny zapach Axe wdarł się do jej nozdrzy, a miękka pościel otulała jej ciało. Zamrugała szybko pod wpływem ostrego słońca. Z jej gardła wydobył się cichy jęk i podniosła się do pozycji siedzącej. Przez chwilę, kiedy wpatrywała się w grafitowe ściany zastanawiała się gdzie się znajduje. Mieszkanie Justina.
Odrzuciła na bok kołdrę i skierowała się do drzwi. W całym domu było cicho- jakby była tu sama. Nie chcąc zmącić ciszy zeszła powoli do kuchni, aby nie narobić hałasu.
                Pomieszczenie było udekorowane w ciemnych odcieniach zieleni. Ciemnobrązowe meble były czyste, a na ich blatach nie znajdowało się mnóstwo przyrządów kuchennych. Otworzyła srebrną lodówkę, która wręcz pękała od nadmiaru jedzenia. Stała przed nią chwilę zastanawiając się, co wybrać, w końcu po paru minutach zdecydowała się na kanapkę z pomidorem, sałatą i majonezem. Na półce obok lodówki stało małe radyjko. Wspięła się na palce i włączyła je ściszając trochę by nie obudzić szatyna. Akurat leciała jedna z jej ulubionych piosenek Joan Jett- Bad Reputation. Przygotowując sobie śniadanie zaczęła rytmicznie poruszać głową i biodrami kompletnie zatracając się w muzyce.
- I don't give a damn 'bout my reputation.- zaśpiewała razem z wokalistką nakładając plasterki pomidora na kanapkę.
Okręciwszy się na pięcie nadal mrucząc tekst omal nie runęła na ziemię. Przed nią stał oparty o blat Justin, który wpatrywał się w nią z rozbawieniem. Na jego torsie nadal Ne było koszulki, a do tego wszystkiego jego włosy były słodko zmierzwione.
 -Nie przerywaj sobie.- parsknął i przejechał dłonią po swoich włosach.
Dziewczyna rozglądała się na boki byle tylko uniknąć śmiejących się z niej brązowych tęczówek. Nagle jej wzrok zatrzymał się na zegarze wiszącym nad drzwiami.
-Cholera jasna, muszę iść do pracy!- krzyknęła, a szatyn wybuchł niepohamowanym śmiechem.



Od autorki: Przepraszam jeszcze raz, że nie było długo rozdziału, ale mój komp był zepsuty (a teraz mnie jeszcze klawiatura wkurwia -.-) więc rozdział jest- trochę krótki, ale mam nadzieję, że wam  się spodoba :)
PS. Dziękuję za 530 wejść w dość krótkim czasie. To naprawdę dużo dla mnie znaczy.

3 comments:

  1. Ten blog sprawia że chce ciągle więcej i więcej rozdziałów. Dziękujemy że zostawilas komentarze na naszym blogu www.doyoulovemejustin.blogspot.com Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału ♥

    ReplyDelete
  2. Wspaniały rozdział
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zapraszam na 2 rozdział http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/

      Delete