Twelve : Liar .

    Był dwudziesty dzień lipca. Arizońskie słońce grzało niemiłosiernie, zniechęcając do jakiejkolwiek czynności. Ciepłe chodniki niemal parzyły przez gumowe podeszwy butów. Wiatr, który ledwo poruszał lekkimi liśćmi drzew, nie dawał ukojenia. Można by powiedzieć, że był to dzień jakich wiele jednak dla niej wszystko wyglądała inaczej.
    Mieszkanie z Taylerem było niczym spacerek po parku. Potrafiła się z nim dogadać, nie kłócili się przy każdej nadarzającej się okazji i co najważniejsze... czuła się swobodnie, tak jak w prawdziwym domu powinna się czuć. Jednak często przyłapywała się na tym, że myśli o pewnym niestabilnym emocjonalnie szatynie, który kompletnie zmienił jej poglądy. Czy tęskniła za nim? Nie była pewna, czasami myślała, że tak, ale kiedy zobaczyła uśmiech zielonookiego zapominała o całym świecie.
    Siedziała na dużej, czerwonej kanapie, której lata świetności już dawno minęły. Nie miała co ze sobą zrobić, kawiarnia była dzisiaj zamknięta z powodu naprawy kanalizacji na całym dworcu, a Tayler jak wyszedł prawie dwie godziny temu tak dotąd nie wrócił. Westchnęła przeciągle i sięgnęła po pilot od telewizora z nadzieją, że znajdzie coś godnego uwagi. Oprócz tandetnych reality show i przesłodzonych telenowel, nie znalazła nic. Kiedy już niemalże się poddała i miała pozwolić zawładnąć swoim umysłem nudzie usłyszała trzask zamka i skrzypienie zawiasów.
-Już jestem.- melodyjny głos bruneta dotarł do jej uszu, sprawiając, że niemalże podskoczyła z radości.
-Dzięki Bogu.- zaśmiała się i ruszyła na przywitanie przyjacielowi. W jego dłoniach znajdowały się cztery zapakowane po brzegi reklamówki.
-Byłem na małych zakupach.- uśmiechnął się widząc wzrok blondynki, a następnie zaniósł torby do kuchni i położył na kremowym, marmurowym blacie.- Co ty na to żeby spędzić dzisiaj popołudnie z jakimiś dobrymi filmami i miską popcornu?- zapytał wyciągając z jednej z reklamówek cztery pudełka płyt DVD.
Blondynka przytaknęła głową i podniosła filmy. Jedno z nich było jakąś starą komedią, której tytułu nigdy nie słyszała, a trzy kolejne były jakimiś przyjemnymi obyczajówkami. Zaniosła je wszystkie do salonu, a następnie zasłoniła ciemnozielone rolety dzięki czemu w pokoju zrobiło się odrobinę ciemniej. Na chybił trafił wzięła jeden z filmów i płytę włożyła do odtwarzacza znajdującego się na półce pod telewizorem. Niecałe dziesięć minut później do pokoju wszedł Tayler z miską popcornu oraz dwoma poduszkami. Ashley wzięła od niego miskę i położyła na szklanym stoliku kawowym, podczas kiedy chłopak rozłożył poduszki na podłodze. Usiedli blisko siebie, ktoś by powiedział, że zbyt blisko jak na przyjaciół. Uważnie obserwowali fabułę filmu wpychając sobie do ust garści słonego popcornu.
-Mój Boże, właśnie pożałowałam tego, że jestem dziewczyną.- blondynka ukryła twarz w dłoniach śmiejąc się głośno, kiedy zobaczyła żałosne zmagania głównej bohaterki, która próbowała zdobyć swojego wymarzonego faceta.
-A ja współczuję temu kolesiowi.- zawtórował jej brunet jedząc kukurydzę. Kątem oka zerknął na okrągły zegarek wiszący na ścianie. Dochodziła szesnasta.-Chcesz to dalej oglądać?- zapytał wskazując pilotem na migający ekran.
-Nie mogę na to patrzeć.- pokręciła głową, a brunet wyłączył urządzenie.- Robimy coś wieczorem?- zapytała z nadzieją, że chłopak nie zostawi jej samej jak dwa wieczoru temu.
-Mam... kilka spraw do załatwienia.- odpowiedział, a w jego głosie pobrzmiewała nuta niepewności.- Będę musiał jechać koło dziewiętnastej.
-Weź mnie ze sobą. Nie karz mi tu siedzieć samej.- jęknęła błagalnie składając dłonie jak do modlitwy. Na ustach chłopaka zagościł rozbawiony uśmiech. Nie chciał jej brać, ale jedno spojrzenie w jej niebieskie tęczówki ostatecznie go złamały. Miał tylko nadzieję, że nie zacznie pytać.- Dziękuję.- krzyknęła zarzucając przyjacielowi ręce na szyję. Ich twarze nagle były niebezpiecznie blisko siebie, co sprawiło, że zastygli na chwilę.
Tayler musiał przyznać, że Ashley była urocza. Podkreślone czarną kredką oczy miały piękny, niespotykany odcień błękitu, a jej blade usta były wykrzywione w dziecięcym uśmiechu. Jej skóra była niemalże przezroczysta, a długie, blond włosy okalały jej okrągłą twarz.
Nie wiadomo kiedy, chłopak pochylił się bardziej nad twarzą dziewczyny i delikatnie musnął jej usta. Jej wargi były słone, przez zjedzony wcześniej popcorn, ale i tak były najlepszymi jakie całował. Z chęcią odwzajemniła jego pocałunek wplatając dłonie w jego włosy.
Podczas kiedy on czuł się jak w niebie, ona toczyła walkę ze samą sobą.


***


    Niechlubna część Tucson była pusta. Na ulicy nie można było znaleźć ani jednej żywej duszy, a cisza, która tu panowała była dziwną odmianą od zatłoczonego centrum.
    Czarny Mustang zaparkował przed jedną z ceglanych kamienic. Szatyn wysiadł z samochodu i ostatni raz zaciągnął się papierosem, po czym rzucił niedopałek na chodnik. Szybkim krokiem ruszył w stronę budynku, a następnie pchnął sporych rozmiarów, drewniane drzwi, na których łuszczyła się zielona farba. Żarówka znajdująca się na ścianie oświetlała brudny i zakurzony korytarz. Wbiegł schodai na pierwsze piętro i zatrzymał się przed jasnymi drzwiami. Zapukał w nie trzy razy, sekundę później przed nim stanął rosły, ciemnoskóry mężczyzna.
-Elijah u siebie?- zapytał Justin bez przywitania. Kiedy z samego rana szatyn dostał wiadomość by pojawić się w mieszkaniu mężczyzny był zaskoczony. W końcu Chris mówił mu, że mają się z nim spotkać po wyścigach.
Murzyn skinął głową i wskazał ręką na uchylone mahoniowe drzwi. Chłopak szybko ruszył w ich stronę, a po chwili znalazł się w nowocześnie urządzonym biurze. Kremowe ściany były czyste, ciemne meble- lśniące i zadbane. Kiedy był tu po raz pierwszy musiał przyznać, że wystrój robił na nim wrażenie.
-Witaj, Justin.- usłyszał głęboki, męski głos. Spojrzał przed siebie, a za wielkim biurkiem siedział mężczyzna ubrany w drogi, czary garnitur. Mimo tego, że jego wie już kilka lat temu przekroczył pięćdziesiątka jego włosy nadal miały kruczoczarny kolor. Elijah Dallas był osobą, która zajmowała się nielegalnym biznesem na terenie całego kraju. Zbierał listy dłużników, którzy następnie albo oddali pieniądze albo lądowali osiem stóp pod ziemią. I to właśnie tym ostatnim miał się zająć ciemnooki.- Działo się coś w Tucson pod moją nieobecność?
-Gdyby tak było już byś o tym wiedział. Twoja żona nie potrafi trzymać języka za zębami.- parsknął chłopak, a mężczyzna wybuchnął donośnym śmiechem.
-Masz rację.- powiedział Dallas biorąc głęboki oddech i wytarł kąciki oczu. W koncu rzucił na biurko czerwoną teczkę, którą szatyn od razu podniósł i otworzył.- Tam jest lista osób, którymi trzeba się zająć i kilka informacji o nich. Niektórzy przebywają obecnie poza Arizoną, dlatego szykuj się na kilka podróży.- zakończył, a Bieber skinął głową przyglądając się nazwiskom.
-To wszystko?
-Nie. Mam nadzieję, że zobaczę cię dzisiaj na wyścigach. Ktoś musi kopnąć w dupę Skullsów.- uśmiechnął się półgębkiem Elijah na widok iskry w oczach chłopaka. Nie potrzebował już potwierdzenia.
Justin bez słowa wyszedł z mieszkania, budynku, a następnie wsiadł do swojego samochodu i odjechał.


***


    Niebo przybrało pomarańczowej barwy, kiedy słońce chowało się za horyzontem. Ulice, które przejeżdżali były opustoszałe, jakby mieszkańcy tych starych kamienic bali się opuścić swoich domów.
    Od momentu pocałunku pomiędzy Ashley, a Taylerem panowała lekko napięta atmosfera. Wcześniej potrafili się śmiać i rozmawiać, teraz nie było niczego oprócz ciszy, którą zakłócał warkot silnika.     W końcu po dziesięciu minutach zatrzymali się na pustyni pełnej ludzi. Skądś kojarzyła to miejsce, a dopiero po chwili przed jej oczami stanął obraz kiedy to Justin zabrał ją tutaj na imprezę... po wyścigach.
-Ścigasz się?- zapytała zszokowana. Dla niej słowo nielegalne zupełnie nie pasowało do osobowości bruneta.
-Oczywiście, że tak.- zaśmiał się widząc jej zdziwioną minę.- Mam nadzieję, że będziesz mi kibicować.- musnął ustami jej policzek, na co blondynka od razu spłonęła rumieńcem.
-Pewnie.- zapewniła drżącym głosem i odsunęła się od chłopaka.- Pójdę po coś do picia. Chcesz też coś?
Tayler pokręcił przecząco głową, więc Ashley szybkim krokiem skierowała się w stronę drewnianych stolików, na których tak jak wcześniej stał alkohol. Wzięła czerwony, plastikowy kubek i napełniła go odrobiną whiskey, a następnie dolała tam coli. Pociągnęła duży łyk. Nie wiedziała czym zaczęła się tak stresować. Czy chodziło o zaistniałą sytuacją między nią, a Taylerem czy o to, że niemal na dziewięćdziesiąt procent może tu spotkać Justina.
-Co ty tutaj robisz?- usłyszała za sobą znajomy, zachrypnięty głos przez który miękły jej nogi. W tym momencie znikła nadzieja, że jednak nie przyjdzie.
Odwróciła się powoli, a jej oczy napotkały zdenerwowane, czekoladowe tęczówki.
-Przyjechałam tu z Taylerem...
-Mówiłem ci żebyś z nim nie rozmawiała.- przerwał jej karcącym tonem, na co dziewczyna mentalnie wywróciła oczami.
-Tayler nie jest złym człowiekiem...
-W tym miejscu nie ma dobrych ludzi.- ponownie wciął się w jej zdanie, a krew powoli gotowała się w jego żyłach.
Ashley westchnęła ciężko. Mimo że nawet w tym momencie ją irytował to w końcu zdała sobie sprawę, że za nim tęskniła. Naprawdę za nim tęskniła. Nie znała go długo, zaledwie kilka tygodni, ale przywiązała się do niego. Nawet przez jej myśl przeszło żeby wyprowadzić się od Taylera i ponownie zostać u szatyna. Nagle, jakby automatycznie, owinęła go ramionami w pasie. Oparła swoją głowę o jego klatkę piersiową i zaciągnęła się jego zapachem zamykając oczy. Poczuła jak jego mięśnie napinają się, a serce przyśpiesza jednak po chwili przycisnął ją mocniej do siebie.
-Powiedz mi, dlaczego tak bardzo go nienawidzisz.- powiedziała cichym głosem.
-Nie nienawidzę go. Po prostu wiem jaki jest... i zdecydowanie nie jest on dla ciebie.- mruknął w jej włosy, a jego odpowiedź sprawiła, że na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
-W takim razie, kto jest dla mnie?- zapytała, a jej wargi nadal były wygięte w łuk. Chłopak odrobinę odsunął się od dziewczyny by móc spojrzeć w jej oczy, a na jego ustach widniał ten charakterystyczny arogancki uśmieszek.
-To chyba jasne, księżniczko.
Blondynka zaśmiała się i stanęła na palcach, kiedy chłopak powoli nachylał się ku niej. Jednak ten pierwszy i ostatni romantyczny moment między nimi został brutalnie przerwany. Nie wiadomo nawet kiedy Tayler wyszarpał dziewczynę z uścisku Justina i trzymając ją mocno zaczął mierzyć szatyna groźnym wzrokiem.
-Trzymaj się z daleka od mojej dziewczyny.- warknął w stronę Biebera, a jego słowa zszokowały nie tylko ciemnookiego, ale również samą Ashley.
-Dziewczyny?- powiedziała tak cichym tonem, by tylko brunet mógł ją usłyszeć. Jednak ten zignorował ją.
-Od kiedy niby ona jest twoją dziewczyną?- syknął szatyn.
-Od naszej wczorajszej namiętnej nocy.- odpowiedział Tayler uśmiechając się szyderczo.
-Spałaś z nim?- niemalże wykrzyknął w stronę blondynki Bieber, a w jego oczach przewijały się tysiące emocji. Od szoku po wściekłość i... ból.
Ashley była zła. Nie spodziewała się takiego zachowania po kimś kogo uważała za przyjaciela. Nie potrafiła uwierzyć w to, że Tayler jest kłamcą, kiedy ostrzegał ją przed tym Justin. Lecz teraz miała dowody.
Chciała krzyknąć, zaprzeczyć. Jednak brunet złapał ją mocno w pasie i przycisnął swoje usta do jej. Próbowała, ale nie potrafiła się wyrwać. Zbyt mocno ją trzymał. Mogła tylko kątem oka obserwować jak szatyn pokręcił z niedowierzaniem głową i odszedł... tak po prostu.





Od autorki: Całkiem długi, ale nudny. Przynajmniej według mnie. Nie będę się tu za bardzo rozpisywać, chciałam tylko przeprosić za to, że nie było długo rozdziału oraz podziękować tej garstce, która w ogóle czyta moje wypociny.
Przeprasza za błędy, ale nie chce mi się tego sprawdzać i do następnego :*

12 comments:

  1. super opowiadanie :-) <3 nie przejmuj się , do następnego :-*

    ReplyDelete
  2. mega fajna opowieść :-)

    ReplyDelete
  3. kocham Cię !!! <3 czekam na kolejne rozdziały .

    ReplyDelete
  4. to opowiadanie jest .... suuuuuuuper !!

    ReplyDelete
  5. ciekawe co bd dalej ? :-)

    ReplyDelete
  6. O boze i co teraz bd ,ja to bym mu przywalila ..

    ReplyDelete
  7. NO KURWA CO ZA CHUJ Z TEGO TAYLER -.- ALE OPOWIADANIE KRÓTKO MÓWIĄC ZAJEBISTE *.*

    ReplyDelete
  8. Nadrobiłam już zaległości :d
    Wspaniały rozdział
    Czekam na nn'

    Pozdrawiam
    + Zapraszam do mnie na Epilog http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/

    ReplyDelete
  9. Zajebisty. Natalka

    ReplyDelete