Nigdy
nie miała szczęścia. Zawsze trafiała na złe momenty, złe miejsca i złych ludzi.
Teraz czuła się jeszcze bardziej przygnębiona.
Wyciągnęła z lodówki puszkę piwa i otworzyła ją, po czym
oblizała palce, kiedy odrobina cieczy z sykiem wylała się z puszki. Skierowała
się w stronę salonu, usiadła na miękkiej sofie i zaczęła przełączać kanały w
telewizji w nadziei, że znajdzie coś wartego uwagi. Koszulka szatyna, którą
miała na sobie, podwinęła się lekko ukazując skrawek jej jasnej skóry.
-Widzę, że polubiłaś chodzenie w moich rzeczach.- usłyszała
za sobą, nawet nie musiała się odwracać żeby zobaczyć, do kogo należy ten głos.
-Gdzie byłeś?- zapytała starając się brzmieć obojętnie, nie
chciała mu pokazać jak się poczuła, kiedy nie zastała go obok niej.
-Musiałem coś załatwić.- mówiąc to ruszył w stronę kanapy,
po czym opadał na nią obok blondynki.- Przy okazji kupiłem ci kilka ubrań.-
oznajmił kładąc na stole przed nią trzy, pełne torby ubrań. Dziewczyna skinęła
głową w podziękowaniu i wlepiła swój wzrok w telewizor. Justin zmarszczył brwi
zdezorientowany. Nie wiedział, dlaczego niebieskooka postanowiła go ignorować,
ale on nie da tak łatwo się zwieść.- Dobra, o co znowu chodzi?- warknął.
-Nieważne.- mruknęła, starając się całą swoją uwagę skupić
na jakiejś kiepskiej telenoweli, która właśnie się zaczęła. Jego zirytowane
spojrzenie niemal wypalało dziurę w jej ciele, w pewnym momencie pomyślała
nawet, że szatyn może przeczytać wszystkie jej myśli.
Po kilku minutach ciszy usłyszała w końcu ciche
westchnięcie, a kanapa zaskrzypiała kiedy chłopak się podniósł.
-Bądź gotowa za godzinę.- rzucił przez ramię i wyszedł z
pokoju.
Miała ochotę go spoliczkować. Nie dość, że uważał, że nic
się nie stało to jeszcze bardziej denerwował ją jego rozkazujący ton. Jednak
wiedziała, że Justin nie odpuści, dlatego sięgnęła ręką po papierowe torby i
zaczęła przyglądać się ubraniom, które w nich były. Musiała przyznać, że
ciemnooki ma wyczucie stylu, a materiały nie wyglądały na tanie.
Zacisnęła usta w wąską linię i w końcu ze sterty ciuchów
wybrała legginsy w czarno- białe pasy i luźną białą koszulkę z nadrukiem. Na to
zarzuciła czarną marynarkę. Nie miała pojęcie jak chłopak trafił w rozmiar, ale
była szczęśliwa, że nie musi już nosić jego koszulek oraz swoich zniszczonych
już szortów. Skierowała się do niewielkiej łazienki, która była dość… męska.
Mimo wielu starań nie mogła w niej znaleźć nawet zwykłej gumki do włosów.
Westchnęła ciężko i opłukała twarz zimną wodą oraz przeczesała palcami swoje
zmierzwione, blond włosy. Wyglądała już o wiele lepiej jednak to nadal nie był
szczyt jej marzeń.
Nie wiedząc, co dalej ze sobą zrobić wyszła z łazienki i
ruszyła w stronę sypialni. Była tak pogrążona we własnych przemyśleniach, że
kiedy weszła do pokoju nie zauważyła praktycznie nagiego szatyna, który właśnie
wyszedł spod prysznica.
-O mój Boże!- krzyknęła zaskoczona, zakrywając swoje
niebieskie oczy. Do jej uszu dotarł śmiech chłopaka.
-Daj spokój, skarbie. To nic, czego już wcześniej nie
widziałaś.- zaśmiał się zakładając czarne bokserki, a kropelki wody z jego
włosów skapywały na jego umięśniony tors, a następnie na podłogę. Jego słowa od
razu rozwiały jej szok i przywróciły do rzeczywistości. Jej twarz poczerwieniała
ze złości, a w oczach pojawiło się coś na kształt obrzydzenia. Nie tylko do
niego, ale również do samej siebie. W tym momencie nie rozumiała tego, jak
mogła mu ulec… przecież on był kompletnym dupkiem.- I powiem ci coś, podobało
mi się.- szepnął prosto do jej ucha, po tym jak podszedł do niej powolnym
krokiem.
Manson z całych sił odepchnęła od siebie chłopaka i wyszła z
pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Nie mogła patrzeć na jego arogancki uśmiech
i ironiczne iskierki w ciemnobrązowych oczach.
***
Droga
mijała im w zupełnej ciszy. Nie było słychać nic oprócz jej przyśpieszonego
oddechu i cichych westchnięć szatyna. Nie miała pojęcia, dokąd ją zabiera, a on
miał nadzieję, że Ashley w końcu porzuci swoje humorki.
Po kilku minutach stanęli na parkingu przed klubem, w którym
zobaczyła go po raz pierwszy. Neonowe napisy tak jak wcześniej oświetlały
kawałek chodnika, a kilka osób rozmawiało żwawo. Napięła wszystkie swoje mięśnie,
kiedy poczuła ciepłą dłoń chłopaka na swoich plecach. Przeklęła w duchu, kiedy
na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Czas na zabawę.- mruknął do jej ucha, w tym samym momencie,
kiedy przekroczyli próg klubu.
Od autorki: Szczerze powiedziawszy to wstyd mi to publikować. Rozdział jest naprawdę zły i przepraszam za to, ale nie potrafię zebrać myśli. Wszystko robi się coraz bardziej skomplikowane niż wcześniej.
Następny rozdział nie wiem, kiedy będzie, ale postaram się aby był jak najszybciej. Dziękuję za ponad 5000 wejść i 60 komentarzy, to dla mnie prawdziwy sukces.
super rozdział nie masz czym się zamartwiać nie zwaliłąś go :) czekam na next xx
ReplyDeleteSylviaS
rozdział jest zajebisty shawty <333 czekam nn :**
ReplyDeleteŚwieeeetne !! <3
ReplyDeleteNie zwaliłaś, rozdział jest rewelacyjny ;)
ReplyDeleteLubie opowiadania, w których Jus zachowuje się jak dupek :)
Dużooo weny życzę
+ Zapraszam do mnie na 13 rozdział http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/
Zapraszam na 14 rozdział http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/
DeleteŚwietny rozdział skarbie <3
ReplyDeleteWpadam tu przypadkiem i co? I rozdział świetny! Na prawdę nie masz się czym przejmować :) Trzymaj tak i pisz jeszcze lepiej :)
ReplyDeletePozdrawiam i zapraszam do siebie: http://everyone-be-in-love.blogspot.com/ :)
co ty mówisz rozdział jest super
ReplyDeleteświetny rozdział <3
ReplyDelete