I gotta get this off
my chest to let it go
I need to take back the light inside you stole
I need to take back the light inside you stole
Zachmurzone niebo idealnie
odzwierciedlało humor Ashley Manson. Gorzkie łzy pozostawiały po sobie ciemny
ślad od tuszu do rzęs na jej policzku. W tle usłyszała grzmot, który
przypominał jej gniew jej ojca. Gniew, od którego uciekła. Nagle w sercu
poczuła ulgę, a ledwo widoczny uśmiech wpełzł na jej wargi. Nareszcie miała
nadzieję, że w końcu coś się zmieni, że nareszcie skończyła się jej droga przez
mękę.
Związała swoje blond włosy w
luźny koczek i ukryła je pod czarnym kapturem bluzy. Wstała z drewnianego
mostku na jeziorem i ruszyła w stronę ulicznych lamp. W jednej chwili z nieba
luną chłodny deszcz, a jasny piorun przeciął ciemne niebo. Wzdrygnęła się.
Nigdy nie lubiła burzy, a teraz, kiedy praktycznie znajdowała się w samym
środku wichury trzęsła się ze strachu. Za sobą ciągła ciężką, ciemną walizkę, w
której miała spakowany cały swój dobytek- kilka ubrań, kosmetyczka, pamiętnik i
niepodpisana kaseta, która była dla niej najważniejsza.
Doszła do słabo oświetlonej
stacji kolejowej. Pchnęła drewniane drzwi, które wydały z siebie nieprzyjemne
skrzypnięcie. W środku nie było żywej duszy. Siedzenia w poczekalni były puste,
a jej oddech wydawał się nienaturalnie głośny. Jedno okienko było czynne, a za
nim siedział mężczyzna koło pięćdziesiątki z sumiastym wąsem i krzaczastymi,
siwymi brwiami. Ruszyła w jego stronę i delikatnie zapukała w szybę widząc
przysypiającego starca.
-Mogę w czymś pomóc?- zapytał zaspanym i zachrypniętym od
lat palenia głosem. Poczuła się nieswojo. Głos mężczyzny tak bardzo przypominał
jej głos ojca, którego nienawidziła i bała się całym sercem.
-Poproszę bilet do…- zaczęła niepewnie i spojrzała na
rozkład wiszący na ścianie.- Arizony… tak, Arizony.- powiedziała już pewniej i
skierowała swoje oczy na mężczyznę, który lustrował ją wzrokiem, ale bez
odpowiedzi wydrukował bilety i podał je dziewczynie.
-Pośpiesz się, bo pociąg odjeżdża za niecałe dziesięć
minut.- skinął głową w stronę wyjścia na peron.- A i jeszcze coś. Nie żałuj
niczego.- poradził, a blondynka zmarszczyła brwi.
-Nie będę.- odpowiedziała i szybko ruszyła w stronę
kolejnych drzwi. Na torach stał już pociąg do Arizony. Wsiadła pośpiesznie i
zaczęła szukać wolnego przedziału. Większość z nich była pusta, a nie chciała
być sama. Nie lubiła samotności. W końcu udało jej się znaleźć przedział, w
którym siedziała tylko starsza pani opierająca swoją siwą głowę o dobrze
zbudowane ramię jej syna. Oboje spali.
Schowała swoją walizkę pod siedzenie i uchyliła lekko okno.
Usłyszała znajomy stukot- pociąg ruszył. Na jej ustach pojawił się szeroki
uśmiech, a w oczach pojawiła się nadzieja. Udało jej się. Wreszcie poczuła się
wygrana.
I'm a warrior
And you can never hurt me again
And you can never hurt me again
Swietny prolog ! ;D
ReplyDeleteciekawie się zaczyna :)
ReplyDeleteSuper xx
ReplyDeleteBoskie. Coś czuję nie przespaną noc :)
ReplyDelete